Dotarliśmy!! Najdłuższy tydzień w moim życiu na tym statku!! Ale udało mi się przeżyć i pokonać podstępną chorobę morską przy pomocy Torecanu i czegoś o nazwie Avomine.
Załapałam się na pierwszy ponton ze statku, niemal całowałam ziemię po wyjściu. Zeszłam na ląd - suchy, ale niestety fala mnie dogoniła więc nalało się przez butki od góry. A kolejne buty dopiero gdzieś w beczce. Przywitano nas pięknym transparentem oraz chlebem i solą :) I od razu poznałam moich nowych podopiecznych - Ragnę i Brzydala.
Okolice stacji i sama stacja wyglądają zupełnie inaczej niż mi się wydawało. Dostałam pokój bliziutko mojego pokoju meteo, więc do pracy będzie blisko.
Do wieczora rozładowywaliśmy statek. Ja nie wiem jak to się tam wszystko mieściło. A Wit mówi, że to nie koniec, bo we wrześniu czeka nas powtórka... Dziesiątki palet, paczek z mrożonkami i innych, które trzeba było jakoś logicznie poustawiać w magazynie. Wszyscy do roboty - zmęczenie czy nie - trzeba robi c, bo samo się nie zrobi. Wieczorem kto na siłach - uczestniczył w biesiadzie. Niektórych spotkałam jeszcze o 5:30 rano :)
Noc była bardzo krótka i jakoś będzie trzeba te trzy doby odespać. Teraz - czas na aklimatyzację, a za kilka dni rozpoczynam nową pracę :)
Myślcie o nas ciepło ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz