Kiedy zapada noc (a czasami nawet jeszcze za dnia), pod
oknami naszej bazy przemyka „coś”. „Coś” bywa białe, szare a czasami brązowe.
Przemyka cichutko, na ugiętych łapkach i stara się nie być zauważone przez
nikogo. „Coś” czasami przysiada na chwilkę, zerka w okna Stacji. Myśli sobie
pewnie wtedy, że w środku jest ciepło, sucho i nie trzeba wkładać tyle wysiłku
w poszukiwanie jedzenia. „Coś” w czasie nadchodzącej zimy nie będzie miało lekkiego życia – nie to co
latem, gdy na zewnątrz jest ciepło, jedzenia pod dostatkiem. Zima jest ciężka –
futerko smaga porywisty wiatr, wszystko zasypuje śnieg. I tylko czasami w
bezchmurne noce „coś” może spoglądać w niebo i podziwiać świetlny spektakl
zorzy, która oświetla mu drogę. Droga często wiedzie za niedźwiedziem polarnym
- warto pochodzić za królem północy,
bo często „coś” korzysta z tego, co król zostawi po posiłku. A potem szybciutko
wraca do swojej norki. Pewnego dnia, gdy zapadał zmierzch „coś” przysiadło pod
oknami Stacji i powiedziało nam kilka słów o sobie…
- Piesiec, lis polarny – tak na mnie mówią. Bywam koło
Stacji, bo czasami uda mi się odnaleźć jakieś resztki koło psiej miseczki.
Zwykle żywię się ptakami (najchętniej pisklętami), jajami, rybami i padliną.
Przez zimę aż do wiosny lubię chodzić za niedźwiedziem, bo on nigdy nie dojada
swojego posiłku do końca i zawsze zostaje coś dla mnie. Mieszkam w norce
niedaleko stacji – to taka wykopana jamka między kamieniami. Żyję od 12 do 14
lat, długość mojego ciała dochodzi do 95 cm, a mój piękny ogon potrafi mieć
nawet 40 cm! Właśnie z powodu futra i ogona kiedyś moja rodzina miała ciężkie
życie – polowano na nas dla zdobycia futra na okrycia głowy, na kurtki i inne
dodatki. Obecnie – często nasze futerka zastępowane są sztucznymi za co bardzo
jestem wdzięczny. Może jeszcze się kiedyś pojawię i opowiem coś o sobie J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz