wtorek, 2 września 2014

I tak nastał wrzesień

  Sierpień zakończyliśmy chrztem polarnym, a następnie odbyło się "Beach party -Banachówka", czyli pożegnanie lata. Był grill, były transparenty i motywy kwiatowe. Ba! Była nawet dyskotekowa kula zrobiona z płyt kompaktowych! Ale - był tez mecz otwarcia Mistrzostw Świata w Siatkówce :) Dla każdego coś miłego.
  Jak już wspominałam - zostaliśmy oficjalnie polarnikami. Ekipa XXXVII Wyprawy Polarnej, w skład której wchodzą nowi i starzy polarnicy prezentuje się tak:


W kolorze prezentujemy się równie dobrze:


  Po ogromnej sierpniowej suszy, w czasie której pobiliśmy rekord godzin ze słońcem - mieliśmy ich aż 212,7 - powoli nastaje typowa Hornsundzka pogoda - wieje i leje.

Spękana tundra w ogródku meteorologicznym

  W sumie cieszymy się z deszczu, bo oddaliła nam się na chwilę groza polarna w postaci mycia się raz w tygodniu. Ale o takich popołudniach chyba już tylko będziemy marzyć:


  Nadchodząca jesień ma też swoje dobre strony (poza tym, że w Stacji zrobi się luźniej - o ile naprawią w miarę szybko Horyzonta, któremu zapowiada się przynajmniej 2 tygodnie spóźnienia). Jedną z dobrych stron są piękne kolory pojawiające się na niebie:




A także pierwszy świeży śnieg, który zabielił szczyty okolicznych gór:


  Wrzesień, to także czas, kiedy renifery zrzucają scypuł, czyli obumierającą, ochronną warstwę skórną, porośniętą drobną sierścią, która pokrywa poroże. Wyglądają wtedy średnio apetycznie. A do tego drapiąc się tymi rogami o wszystkie nasze możliwe sprzęty robią nam nieco dodatkowej pracy, bo albo przewracają to o co się drapią, albo plączą się w linki od masztów i trzeba je wyciągać itd. Ale i tak są uroczę :)






  A najchętniej drapią się o nasze śniegowskazy, które na to konto poszliśmy zamocować mocniej. Już widzę te komentarze czochrających się reniferów: Oooooo, nareszcie człowieki pomyślały i porządnie postawiły słupki!



  Dwa dni temu dokonaliśmy z Krzyśkiem wysiewu pomidorów. Na opakowaniach napisane, że zbiór owoców po 16-22 tygodniach. Idealnie by się złożyło, bo mniej więcej w tym czasie skończą się świeże, które przypłyną Horyzontem. O ile w ogóle uda mi się doprowadzić do momentu zawiązania się owoców. I tu niestety okazało się, że zapomniałam kupić wersję koktajlową :( A te już raz udało mi się wyhodować. I o nawozie w płynie tez nie pomyślałam :( Chyba będzie trzeba zebrać gęsie kupy. Cóż - zobaczymy jak pójdzie z normalnymi odmianami. Na razie kiełkują w ... probówkach, których nadmiar mieliśmy w aptece. A później zostaną przesadzone do większych doniczek i ustawione w pokoju, w który stanie także lampa przyspieszająca wzrost i kwitnienie roślin. Jak już przesadzę je z probówek do dużej doniczki, to wysiejemy nową partię żeby mieć co jakiś czas świeżą dostawę pomidorków. Wysiany został także koperek, bazylia, melisa i sałata :) Normalnie ogródek działkowy!! Szkoda tylko, że nie można tak mieć kawałka lasu sosnowego z podgrzybkami :(





3 komentarze:

  1. Wszystko fajnie ale najbardziej mnie oraz Piękności Moją urzekła historia związana z ogrodnictwem. Najdroższa żona moja ostatnio została pozbawiona części upraw na skutek rabunkowego wejścia owiec od sąsiada między grządki. Do tej pory jeszcze jest wściekła, bo jak zwykle to moja wina...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ogrodnictwie usłyszycie pewnie jeszcze nie raz. A co do winy - przy takim układzie sił jaki masz w domu - nie wiem jak śmiałeś pomyśleć, że może być inaczej ;)

      Usuń
  2. :|) Uważaj z gęsim guanem-ostre jest i pomidorki spali.A podgrzybki masz ze sobą suszone,gorzej z zapachem sosnowego lasu,ale od czego jest wyobraźnia.

    OdpowiedzUsuń