niedziela, 1 października 2017

Triathlon Energy czyli myśli o kolejnym sezonie



   Jak już wiecie przed wyjazdem postanowiłam zadebiutować w triathlonie. Nie ma, że się nie da - da się. Trzeba tylko bardzo chcieć. Nie ukrywam, że było to spore wyzwanie. Może nie samo ukończenie, co nie bycie na końcu listy :) Udało się i to z całkiem (jak dla mnie na debiut z duża ilością zbędnego balastu ), niezłym czasem. Masa niesamowicie pozytywnych wrażeń, ludzi, atmosfera i wszystko co mnie tam spotkało spowodowało, że postanowiłam po powrocie wziąć udział ponownie w tej niesamowitej imprezie. Nie uda mi się wystartować tam gdzie zaczynałam, bo zawody będą w maju, jednakże uda się w dwóch ostatnich edycjach z cyklu imprez Triathlon Energy   Żeby jako tako się to udało - postanowiłam zabrać tutaj swój rower wraz z trenażerem. Na Stacji jest ruchoma bieżnia, więc ten temat też jest jako tako załatwiony. Najgorzej będzie z pływaniem. Zakupiłam gumę, która nieco pomoże utrzymać jako taki stan rąk, ale - może być wesoło w wodzie po powrocie. Wsparcie w utrzymaniu pomysłu i jego późniejszej realizacji zostało też zakupione w sklepie www.body4you.pl w moim rodzinnym mieście - Jastrzębiu Zdroju. Swoją drogą matula wysłana tam po kilka gadżetów musiała być dość ciekawym widokiem. Pani nie należąca już do najmłodszego pokolenia (sorry matko - takie życie), kupująca odżywki :)
   Po powrocie w planach mam dwie edycje Triathlon Energy, na które właśnie dziś zostają otwarte zapisy, może jeszcze w międzyczasie uda się coś dodatkowego. Żeby tego dokonać muszę po powrocie szybciutko wypożyczyć piankę, chociaż odrobinę przypomnieć sobie jak się pływa, a co najgorsze - zmienić rower. To będzie bolało... Po pierwsze dlatego, że przywiązuję się troszkę do rzeczy, a po drugie, że nowe dwa koła nie są najtańsze. Oczywiście nie zamierzam kupować nie wiadomo jakiego roweru czasowego, bo w moim przypadku nie ma to najmniejszego sensu, ale niech to już będzie rower, na którym można powalczyć o kilka minut mniej na mecie. W planach jest wycieczka do sklepu z prawdziwego zdarzenia, bike fitting i dobranie czegoś, co faktycznie mi będzie pasowało. Na razie z wypatrzonych i podobających mi się jest Liv Envine Advance 2 oraz kilka modeli Meridy (może jednak zostanę przy tej samej marce). Zmiana roweru nie jest podyktowana tylko chęcią uzyskania lepszego wyniku, ale przede wszystkim względami zdrowotnymi. Obecny rower zakupiłam kilkanaście lat temu, a od tego czasu jeszcze trochę urosłam. Nie tylko w szerz. I najnormalniej w świecie obecna rama jest na mnie za mała - mimo wszelkich prób z wydłużaniem mostka, odsuwaniem siodełka itp. A to niestety daje bardzo nieprzyjemne efekty w postaci różnych dolegliwości bólowych. Walczę i mam nadzieję, że uda mi się spełnić plany po powrocie.
   Wczoraj opuściła nas ostatnia duża grupa letników. W Stacji zrobiło się bardzo kameralnie. Mając w domu 12 osób mówimy - tłum. A tutaj przy 12 osobach jest pusto. Następna duża grupa - nie licząc krótkich odwiedzin - dopiero około kwietnia.





zdjęcie: www.liv-cycling.com







https://www.body4you.pl/

P.S. Widoczków dziś nie ma, bo przez 2 tygodnie była mgła :)

2 komentarze:

  1. Żmijo własną piersią wykarmiona!!!!Ja Ci dam! Po powrocie rąbnę Ci Twój rower,tylko siodełko na bardziej humanitarne mi wymienisz ! I może nawet SOBIE odżywki nabędę w tym przesympatycznym ,jastrzębskim sklepie.
    Amen.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale co ma rower do wieku? :) Rozumiem, że dokładasz się do nowego ;)

    OdpowiedzUsuń