A w międzyczasie kolejny raz niebo rozświetliły nam zorze. Tym razem ruszyłam sama, po swoje fotograficzne zorze. Sztuka jest to nie łatwa jak się okazuje i wymaga dużo czasu, cierpliwości i samozaparcia. Bo ciemno, zimno, a na dodatek w każdej chwili może przyjść niedźwiedź i napędzić w najlepszym wypadku niezłego strachu. Żeby mi było nieco lepiej - zabrałam (poza bronią i rakietnicą) - Brzydala, który dzielnie leżał u mych stóp strzygąc uszami i węsząc w poszukiwaniu nadciągającego niebezpieczeństwa. A oto efekty nocnego spektaklu świetlnego:
Ragna i Brzydal dzięki wiatrowi ze wschodu mogły poszaleć na growlersach. Takie tutejsze agility :)
Poza zorzowymi spektaklami świat co pewien czas jest zamykany w mojej kochanej szklanej kuli...
A dziś o poranku na naszym kotwicowisku pojawił się bardzo ciekawy statek - jak się okazało jeden z nowych nabytków gubernatora - z samym gubernatorem na pokładzie. Statek w towarzystwie helikoptera wymieniał beczki z paliwem, które między innymi na naszym brzegu sobie składują. I sam gubernator - Odd Olsen Ingerø - złożył nam krótką wizytę :)
A tak to cudo wygląda z innej perspektywy: