A przed południem odwiedzili nas pierwsi w tym roku turyści. Tych na skuterach nie liczymy, bo to tacy "miejscowi" z LYR :) Prawie jak swoi. A ta grupa 15 szwedzkich turystów przybyła "wodą", a konkretnie jednostką m/s Origo. Prawie każdy taszczył ze sobą aparat z niemałym obiektywem. Koniecznie chcieli zrobić zdjęcia lisów polarnych. Spędzili u nas kilka chwil zadając sporo pytań dotyczących Stacji i naszego tutaj pobytu. Padały pytania standardowe:
- co tutaj badamy?
- jak długo tu zostajemy?
- skąd jedzenie?
- czy się nie nudzimy?
Ale było też nowe - jak często jeździmy w czasie wyprawy do domu? :) Jakież było zdziwienie kiedy odpowiedzieliśmy, że nie jeździmy w ogóle.
Za 3 dni przylatuje do naszych piesów weterynarz. Co roku - tak jak w Polsce jest akcja szczepień - tak i tutaj. Z tą tylko różnicą, że w Polsce to my udajemy się do weterynarza, a tutaj weterynarz przylatuje do nas helikopterem. I tak oblatuje kilka miejsc gdzie znajdują się psy. Ciekawe czy przyjdzie jakaś poczta... Warzywa, owoce - wiadomo, że przywiozą, bo specjalnie zamawiamy. Ale największy uśmiech na twarzy pojawia się, gdy z pocztowego worka wyciąga się coś zaadresowanego do siebie. I nie są to rachunki!! To coś co świadczy o tym, że jednak ktoś o nas pamięta.
W najbliższym czasie postaram się napisać kilka słów o hornsundzkiej myśli technicznej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz