Longyearbyen jak zwykle zachwyciło mnie widokami i ogólnym klimatem jaki tam panuje. Śmiesznie jest spotykać znajomych ludzi na końcu świata, którzy mimo pojedynczych spotkań witają się z uśmiechem i swoim: " haluuu" :) Nawet udało mi się spotkanie z panią fizjoterapeutką, która ratowała moją szyję w zeszłym sezonie.
Podczas pobytu i oczekiwania na ewentualną wizytę u stomatologa udało mi się odwiedzić lokalne muzea na UNISie oraz Muzeum Ekspedycji Polarnych. Polecam szczególnie to drugie!
W muzeum na UNISie można wypocząć na legowisku z foczych skór. |
A do tego wszystkiego udało mi się spełnić dwa marzenia w jeden dzień, czyli zrobić trening biegowy i pływacki na końcu świata. O ile bieganie przy silnym wietrze było mało przyjemne, o tyle pusty basen i sauna były cudownym zakończeniem dnia!!
Prawie jak na Kasprowym :) |
W środę wieczorem nastąpił koniec cywilizacji na najbliższe 10 miesięcy. Wsiadłam na statek i ruszyłam na swój koniec świata :)
Na koniec zdjęcie, które mnie bardzo rozbawiło, czyli my - turyści :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz