Przygotowana jak zwykle nastapiły dopiero po zakończeniu sezonu zimowego. Zaczęłam oczywiście od basenu i przetestowaniu formy na teście Coopera - nie jest źle:
Potem przyszedł czas na szybki powrót do biegania i jazdy na rowerze. Rower był sporadycznie w użyciu zimą w komplecie z trenażerem, ale po całym dniu na stoku, to jednak była bardzo ciężka sprawa.
Generalnie przzejście po sezonie do innej aktywności to ciężka sprawa :D Jak zwykle w tym celu udałam się do mojego ukochanego lasu i w zaciszu sosen, pól i płynącej Drzewiczki rozpoczęłam przygotowania do startów. Z bieganiem zawsze miałam problem i pewnie jeszcze długo będę go miała, ale robię co mogę z pomocą psów, siostry i własnej woli. Nie zawsze zbyt silnej. Na rower wsiadłam z wielką ochotą i ruszyłam na ulubione trasy i tu niespodzianka - stopy pieką, tyłek boli, nadgarstki drętwieją... Jak żyć? Jak jeździć? Wierzcie lub nie - jest w Polsce pewien człowiek, który potrafi zaradzić temu wszystkiemu. Ale o tym w osobnym tekście.
Trasa "dookoła jeziora" |
Trzeba tylko nadążyć z przebieraniem nogami :) |
-Nie - nie może pani zabrać roweru do pokoju!
-Ale dlaczego?
-Bo nie wolno i koniec!
Taaa... no to najpierw jedno kółeczko pod pachą, potem drugie, potem kierownica, siodło i na koniec zawinięta w kocyk rama. I tylko klęłam, że mam pokój na 4 piętrze, a winda koło rocepcji więc trzeba się było skradać schodami :)
Potem był dość zabawny start na miarę mojej koszulki z napisem "koniec wyścigu". Ogólnie duathlon to jak dla mnie ciężka dyscyplina. Zdecydowanie bardziej leży mi rower i pływanie, a dwa razy bieg, to cięższa sprawa. Udało się, mety nie zwinęli, a ubaw po pachy z dociekań komentatorów odnośnie "triathlonu wspak" na Spitsbergenie - zostanie ze mną na długo.
Grunt, to mieć chociaż jedno zdjęcie z trasy ;) |
Ten moment gdy jesteś wulkanem energii po przekroczeniu mety. I godzinę później... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz