Jak niektórym wiadomo - na Stacji taką instytucję jak
kucharz - mamy tylko latem. A potem zaczyna się kuchnia smaków odważnych, bo
nie każdy jest mistrzem patelni, a niektórzy nie wyszli poza robienie
kanapek... Ale Stacja wypuściła dzięki temu już kilka odmienionych osób, które
w cudowny sposób nauczyły się gotować i sprzątać :) Oczywiście potrzeba do tego
trochę chęci. W innym wypadku zostają mrożone zupy z torebki czy pierogi.
W moim przypadku
też wymagało to trochę chęci, bo osobista matka zawsze powtarzała, że nie jest
"jadłodajna". Powtarzała to szczególnie przed zapowiedzią większej
ilości gości. Ale nie można zaprzeczyć, że kaczka, kurczacze uda,
pasztet, indyk, grzybowa, paszteciki czy inne faszerowane jajka
wychodzą jej pierwsza klasa. Acz, kiedy przychodziło co do czego i zadawałam
kulinarne pytania - zawsze byłam odsyłana do Krystynki... To był dopiero talent
kulinarny! Coś z niczego i zawsze dobre. A jak już miała pole do popisu, to
dopiero cuda na stole lądowały!
Jak się okazało po
jakimś czasie, moje gotowanie jakoś się tam rozwinęło, ale z siostra mą było
znacznie weselej w tym temacie. Jak sama mawiała - przypalenie wody nie jest
problemem. Przytoczę tutaj moją ulubiona historię o tym, jak Magda postanowiła
nauczyć się robić lasagne :)
Rzecz działa się dobre 15 lat
temu. Magda rozsmakowana w mojej lasagne mówi: " przychodzę na
nauki"! Ok - nie ma sprawy. Zaczęłyśmy od przygotowania sosu
beszamelowego. Roztopiłam masło, dodałam mąkę, powoli mleko żeby się grudki nie
zrobiły i tu następuje moment, w którym proszę Magdę o podanie mi z
pudełka z przyprawami gałki muszkatołowej. Podaje, ja nie patrząc na
opakowanie wrzucam, mieszam... Cynamon! Zamiast gałki dostałam cynamon!! Mówię,
że z tym cynamonem, to tak nie bardzo i trzeba to wywalić.
- A nie da się z tego
zrobić naleśników? - otrzymuję w odpowiedzi.
- Cóż - na upartego by się
dało, ale nie to jest celem naszych dzisiejszych zajęć. Robimy od nowa.
- Ale jak to od nowa??!! Przecież
nie dodałaś tam jeszcze żadnego beszamelu!!
Kurtyna.
Na tym etapie zakończyłyśmy
nauki i poleciłam zostać przy wylizywaniu garnków :D
Minął jakiś czas... Telefon od
matki:
- Ty! Magda jakieś ciasto z
przepisu od koleżanki robi! Trochę się boję!
( to żmija jednak :) wiara we
własne możliwości dzieci potrafi czynić cuda :D ).
Tego dnia okazało się, że moja
siostra odkryła w sobie, hmmm... może nie zamiłowanie do kuchni, ale taką małą
żyłkę, pokładzik wiedzy kulinarnej :)
Dzisiejszy dzień napełnił mnie
taka radością, że aż postanowiłam się tym pochwalić! Nie mówiąc, że w ostatnich
latach Magda robiła różne przetwory z owoców, a także kilka gatunków ciast ,
obiadki też całkiem zacne. Ale dziś powstał sernik!! I to nie byle jaki, bo
królewski!! Nie wiem jak ze smakiem, bo jestem za daleko żeby sprawdzić,
ale na obrazku wygląda idealnie!
Matko - możesz być dumna!!
Kupienie Magdzie miksera było kolejnym krokiem do rozwoju wiedzy kulinarnej!!
Poniżej kilka przykładów
świadczących o tym, że to się dzieje naprawdę:
Tego dania mi brakuje na Stacji bardzo - zamawiam po powrocie! |
Blok czekoladowy |
Jamie oczekuje na kruche ciasteczka. Z przepisu Krystynki :) |
Pasztecików fura! |
Cisato na maślance z kruszonką, czyli jeszcze bez miksera. Strzałką zaznaczone miejsce, które nie chciało się dopiec :) |
Dzisiejszy sernik królewski!! DUMA MNIE ROZPIERA!!! |
I mnie duma rozpiera !Geny podobno ujawniają się co drugie pokolenie-mnie ominęło,Poza tym ujawniają się (podobno ) w połowie potomstwa,co by tłumaczyło,dlaczego Krystynka była geniuszem a ja-pominę milczeniem.Tym bardziej jestem dumna z Magdy,która wydawała się być tą...drugą połową potomstwa. A tu-taaaaaka niespodzianka !
OdpowiedzUsuń