W tym sezonie w Hornsundzie meteorologów mamy trzech. Ot taka innowacja, o którą prosiło się od wielu lat, bo dyżurowanie dobę na dobę przez 365 dni jest w pewnym momencie dość uciążliwe. Bo ani się porządnie wyspać nie można, ani na dłużej wyjść w teren. A przy trzech osobach sytuacja wygląda zupełnie inaczej! Dzięki temu w zacny dzień meteorologa - poszliśmy szukać pierwszych oznak wiosny i korzystać w pełni z pięknej pogody!!
Opowieści o życiu podczas Wyprawy Polarnej. A nawet dwóch Wypraw. I nawet trzech. Czterech... Spitsbergen, Hornsund 77° 00' N 15° 33' E
piątek, 23 marca 2018
poniedziałek, 19 marca 2018
Widoki, widoki, widoki
W Polsce widać już pierwsze oznaki wiosny, a tutaj zima pełną parą. Ujemna temperatura i świecące słońce zachęcają do wycieczek. Ostatnio nawet skusiłam się na wejście do lodowej jaskini...
Efekty działalności natury i wszelkie cuda dookoła - poniżej:
Efekty działalności natury i wszelkie cuda dookoła - poniżej:
A na koniec - koncert natury
środa, 7 marca 2018
Śmigłowiec z księdzem i pastorem, czyli idzie wiosna!
Mawia się, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. W tutejszej wersji jest to jeden śmigłowiec. Mimo wszystko można uznać to trochę za znak nadchodzącej wiosny. Dlaczego? Ano dlatego, że zwykle przybycie gości z wizytą duszpasterską ( a przy okazji pocztą i odrobiną świeżych warzyw i owoców ), jest rozpoczęciem wiosennego sezonu gości na Stacji. Już na początku kwietnia przybywa do nas pierwsza grupa "wiosenników", a to dla odmiany oznacza, że koniec Wyprawy jest baaaardzo blisko.
Ale wróćmy do wczorajszego dnia. Tym razem obyło się bez dodatkowych atrakcji w postaci ślubu, ale i tak wizyta była bardzo sympatyczna. Jak zawsze. Po przywitaniu, kawie i obejrzeniu stacji udaliśmy się na Wilczka, gdzie ks. Marek zwykł odprawiać mszę. Tym razem musieliśmy się przenieść nieco niżej, bo na głównym ołtarzu okropnie wiało. Nie zmienia to faktu, że temperatura była na tyle niska, że ksiądz stwierdził: " cóż - zamiast się napić z kielicha musiałem wygrzebywać palcem, bo zamarzło". Arktyka :) Po mszy wróciliśmy do Stacji gdzie czekał już ciepły posiłek. Później razem z gośćmi oglądaliśmy film opowiadający o 60 - leciu Stacji, a także relację z triathlonu wspak i krótkie wspomnienie ze ślubu. I jak zwykle nie wiadomo kiedy - wybiła czternasta i wizyta dobiegła końca. Fajnie było ich wszystkoch ponownie zobaczyć! Czy jeszcze się spotkamy???
Jak już wspominałam poza wizytą, smigłowcem przylatuje również poczta - pierwsza w tym roku - a także warzywa, owoce i jajka. Poczty całkiem sporo. Dziękuję wszystkim, którzy o nas pamiętali. Ogromnie miło jest dostawać tutaj pocztę!
Tymczasem za oknem nieco bardziej zimowo. Śniegu nam niestety nie przybyło, ale wrócił mróz, więc chociaż przestało go ubywać. Niestety wrócił też wiatr, więc wychodzenie na zewnątrz jest średnią przyjemnością dla odsłoniętych częsci ciała. Ponownie - Arktyka :)
Ale wróćmy do wczorajszego dnia. Tym razem obyło się bez dodatkowych atrakcji w postaci ślubu, ale i tak wizyta była bardzo sympatyczna. Jak zawsze. Po przywitaniu, kawie i obejrzeniu stacji udaliśmy się na Wilczka, gdzie ks. Marek zwykł odprawiać mszę. Tym razem musieliśmy się przenieść nieco niżej, bo na głównym ołtarzu okropnie wiało. Nie zmienia to faktu, że temperatura była na tyle niska, że ksiądz stwierdził: " cóż - zamiast się napić z kielicha musiałem wygrzebywać palcem, bo zamarzło". Arktyka :) Po mszy wróciliśmy do Stacji gdzie czekał już ciepły posiłek. Później razem z gośćmi oglądaliśmy film opowiadający o 60 - leciu Stacji, a także relację z triathlonu wspak i krótkie wspomnienie ze ślubu. I jak zwykle nie wiadomo kiedy - wybiła czternasta i wizyta dobiegła końca. Fajnie było ich wszystkoch ponownie zobaczyć! Czy jeszcze się spotkamy???
Jak już wspominałam poza wizytą, smigłowcem przylatuje również poczta - pierwsza w tym roku - a także warzywa, owoce i jajka. Poczty całkiem sporo. Dziękuję wszystkim, którzy o nas pamiętali. Ogromnie miło jest dostawać tutaj pocztę!
Tymczasem za oknem nieco bardziej zimowo. Śniegu nam niestety nie przybyło, ale wrócił mróz, więc chociaż przestało go ubywać. Niestety wrócił też wiatr, więc wychodzenie na zewnątrz jest średnią przyjemnością dla odsłoniętych częsci ciała. Ponownie - Arktyka :)
Ksiądz Marek podrzucił mi widok na nasz lodowiec. |
Tu rónież produkcja ks. Marka. |
Pooooczta!! |
Dostawa warzyw i owoców |
Idziemy na mszę |
Pastor :) |
Nie było łatwo |
I polecieli |
A tak wyglądamy z góry! Tym razem zdjęcie autorstwa Torunn Sorensen |
niedziela, 4 marca 2018
O gotowaniu słów kilka
Jak niektórym wiadomo - na Stacji taką instytucję jak
kucharz - mamy tylko latem. A potem zaczyna się kuchnia smaków odważnych, bo
nie każdy jest mistrzem patelni, a niektórzy nie wyszli poza robienie
kanapek... Ale Stacja wypuściła dzięki temu już kilka odmienionych osób, które
w cudowny sposób nauczyły się gotować i sprzątać :) Oczywiście potrzeba do tego
trochę chęci. W innym wypadku zostają mrożone zupy z torebki czy pierogi.
W moim przypadku
też wymagało to trochę chęci, bo osobista matka zawsze powtarzała, że nie jest
"jadłodajna". Powtarzała to szczególnie przed zapowiedzią większej
ilości gości. Ale nie można zaprzeczyć, że kaczka, kurczacze uda,
pasztet, indyk, grzybowa, paszteciki czy inne faszerowane jajka
wychodzą jej pierwsza klasa. Acz, kiedy przychodziło co do czego i zadawałam
kulinarne pytania - zawsze byłam odsyłana do Krystynki... To był dopiero talent
kulinarny! Coś z niczego i zawsze dobre. A jak już miała pole do popisu, to
dopiero cuda na stole lądowały!
Jak się okazało po
jakimś czasie, moje gotowanie jakoś się tam rozwinęło, ale z siostra mą było
znacznie weselej w tym temacie. Jak sama mawiała - przypalenie wody nie jest
problemem. Przytoczę tutaj moją ulubiona historię o tym, jak Magda postanowiła
nauczyć się robić lasagne :)
Rzecz działa się dobre 15 lat
temu. Magda rozsmakowana w mojej lasagne mówi: " przychodzę na
nauki"! Ok - nie ma sprawy. Zaczęłyśmy od przygotowania sosu
beszamelowego. Roztopiłam masło, dodałam mąkę, powoli mleko żeby się grudki nie
zrobiły i tu następuje moment, w którym proszę Magdę o podanie mi z
pudełka z przyprawami gałki muszkatołowej. Podaje, ja nie patrząc na
opakowanie wrzucam, mieszam... Cynamon! Zamiast gałki dostałam cynamon!! Mówię,
że z tym cynamonem, to tak nie bardzo i trzeba to wywalić.
- A nie da się z tego
zrobić naleśników? - otrzymuję w odpowiedzi.
- Cóż - na upartego by się
dało, ale nie to jest celem naszych dzisiejszych zajęć. Robimy od nowa.
- Ale jak to od nowa??!! Przecież
nie dodałaś tam jeszcze żadnego beszamelu!!
Kurtyna.
Na tym etapie zakończyłyśmy
nauki i poleciłam zostać przy wylizywaniu garnków :D
Minął jakiś czas... Telefon od
matki:
- Ty! Magda jakieś ciasto z
przepisu od koleżanki robi! Trochę się boję!
( to żmija jednak :) wiara we
własne możliwości dzieci potrafi czynić cuda :D ).
Tego dnia okazało się, że moja
siostra odkryła w sobie, hmmm... może nie zamiłowanie do kuchni, ale taką małą
żyłkę, pokładzik wiedzy kulinarnej :)
Dzisiejszy dzień napełnił mnie
taka radością, że aż postanowiłam się tym pochwalić! Nie mówiąc, że w ostatnich
latach Magda robiła różne przetwory z owoców, a także kilka gatunków ciast ,
obiadki też całkiem zacne. Ale dziś powstał sernik!! I to nie byle jaki, bo
królewski!! Nie wiem jak ze smakiem, bo jestem za daleko żeby sprawdzić,
ale na obrazku wygląda idealnie!
Matko - możesz być dumna!!
Kupienie Magdzie miksera było kolejnym krokiem do rozwoju wiedzy kulinarnej!!
Poniżej kilka przykładów
świadczących o tym, że to się dzieje naprawdę:
Tego dania mi brakuje na Stacji bardzo - zamawiam po powrocie! |
Blok czekoladowy |
Jamie oczekuje na kruche ciasteczka. Z przepisu Krystynki :) |
Pasztecików fura! |
Cisato na maślance z kruszonką, czyli jeszcze bez miksera. Strzałką zaznaczone miejsce, które nie chciało się dopiec :) |
Dzisiejszy sernik królewski!! DUMA MNIE ROZPIERA!!! |
Subskrybuj:
Posty (Atom)