wtorek, 30 września 2014

Horyzont II prawie na horyzoncie

  Tak, tak - za jakieś trzy dni nasz wyczekiwany statek dotrze do nas z zaopatrzeniem na zimę i zamówionymi paczkami z wszelkim dobrem! To prawie jak święta w połowie roku. Planowane przybycie - 3.10, 2:00 w nocy. Następnie rozładunek i być może krótka wycieczka do cywilizacji - jak pogoda i Ojciec Wyprawy pozwolą. A jak pozwolą, to na pewno będzie relacja z wycieczki :)
  A w międzyczasie kolejny raz niebo rozświetliły nam zorze. Tym razem ruszyłam sama, po swoje fotograficzne zorze. Sztuka jest to nie łatwa jak się okazuje i wymaga dużo czasu, cierpliwości i samozaparcia. Bo ciemno, zimno, a na dodatek w każdej chwili może przyjść niedźwiedź i napędzić w najlepszym wypadku niezłego strachu. Żeby mi było nieco lepiej - zabrałam (poza bronią i rakietnicą) - Brzydala, który dzielnie leżał u mych stóp strzygąc uszami i węsząc w poszukiwaniu nadciągającego niebezpieczeństwa. A oto efekty nocnego spektaklu świetlnego:











  Ragna i Brzydal dzięki wiatrowi ze wschodu mogły poszaleć na growlersach. Takie tutejsze agility :)





  Poza zorzowymi spektaklami świat co pewien czas jest zamykany w mojej kochanej szklanej kuli...


  A dziś o poranku na naszym kotwicowisku pojawił się bardzo ciekawy statek - jak się okazało jeden z nowych nabytków gubernatora  - z samym gubernatorem na pokładzie. Statek w towarzystwie helikoptera wymieniał beczki z paliwem, które między innymi na naszym brzegu sobie składują. I sam gubernator - Odd Olsen Ingerø - złożył nam krótką wizytę :)




  
  A tak to cudo wygląda z innej perspektywy:




poniedziałek, 22 września 2014

Ależ się dzieje!

  Po pierwsze - zostaliśmy mistrzami świata w siatkówce. Po drugie - zima trzyma. Po trzecie - mieliśmy pierwszą zorzę. Po czwartek - rozpoczęliśmy sezon morsowy. I to wszystko zaledwie w 4 dni!!
  Zacznijmy od uroków zimy. Przestało wiać, pogoda się uspokoiła, wyszło słońce, Stacja opustoszała - bo wszyscy zostali wyciągnięci na zewnątrz przez skrzący się śnieg i zachęcające do spacerów słońce. Korzystając z wolnej chwili wzięłam piesy na spacer.








  Szaleństwom nie było końca, widoki bajeczne i ta cisza. Niesamowita cisza. Żadnych ludzi jak okiem sięgnąć, można pozbierać myśli, pośpiewać, wytarzać się w śniegu... Co kto chce - nikt nie widzi, nikt nie słyszy, nikt nie będzie się czepiał.






  Kolejne piękno o tej porze roku, to wschody i zachody słońca. O ile zachód oglądają wszyscy, to wschód nie jest dany każdemu - w końcu trzeba wstać o jakiejś koszmarnej godzinie. Na moje szczęście praca meteorologa pozwala podziwiać takie widoki:









Poranek w pomidorowym lesie

Obraz zaklęty w szklanej kuli
Kula heliografu daje wiele możliwości fotograficznych :)

  Kolejne ważne wydarzenie na Stacji - rozpoczęcie sezonu morsowego. Do tej aktywności udało mi się namówić tylko Dasię i Konrada. Wejście zapowiadało się owocnie, ale... Konrad zdążył wypowiedzieć kilka niecenzuralnych słów i wybiec z wody, Dasia wytrzymała nieco dłużej a ja zostałam tam sama :( Liczę, że następnym razem będzie nas więcej i wytrzymamy w wodzie poniżej 2 stopni na plusie - dłużej niż minutę :) 




Loża szyderców ;)


  Teraz wydarzenie bardziej ogólnoświatowe. Wczoraj zostaliśmy MISTRZAMI ŚWIATA W SIATKÓWCE. Bardzo emocjonujący był to czas na Stacji. Dzielnie trzymaliśmy kciuki podczas każdego meczu. Bardzo dziękujemy kochanej firmie NAVIGA, że wykupiła nam transmisje i umożliwiła udział w tym wielkim wydarzeniu. A finał u nas wyglądał mniej więcej tak:


  Słychać było nas pewnie aż w Longyearbyen :D
  A kilkanaście minut po meczu, kiedy emocje już opadły, załoga udała się na spoczynek, niebo rozświetliła pierwsza zorza. Chociaż Michał K. obserwujący zdjęcia na Facebooku stwierdził, że to nie zorza tylko blask naszego mistrzowskiego złota :)

fot. Witek Kaszkin
fot. Witek Kaszkin
  Nadal czekamy na niedźwiedzia :)